Depresja: wszystkie twarze choroby

Kamil Sipowicz: To skomplikowane. Bardzo się źle czułem przez wiele lat od młodości i nie było tego po mnie widać. To, co działo się wewnątrz mnie, w ogóle nie przekładało się na mój wygląd ani na moje zachowanie, więc wszyscy ludzie myśleli, że świetnie się czuję.
Prezentujemy fragment książki „Twarze depresji” Anny Morawskiej, która ukazała się nakładem wydawnictwa Świat Książki.

W jakich okolicznościach po raz pierwszy pomyślał pan o tym, że ma pan depresję?

Kamil Sipowicz: To skomplikowane. Bardzo się źle czułem przez wiele lat od młodości i nie było tego po mnie widać. To, co działo się wewnątrz mnie, w ogóle nie przekładało się na mój wygląd ani na moje zachowanie, więc wszyscy ludzie myśleli, że świetnie się czuję. Nasilenie tego stanu miałem siedem, osiem lat temu. Dopadła mnie bardzo głęboka depresja. Próbowałem różnych metod, żeby ją zwalczyć.

Dopiero kiedy trafiłem na odpowiednie lekarstwo antydepresyjne i zacząłem się leczyć, zrozumiałem, że moje fatalne samopoczucie było stanem depresyjnym. Dzięki leczeniu wróciłem do takiego poziomu komunikowania się z ludźmi, który społeczeństwo nazywa normalnym. Wcześniej cały czas byłem jakby poniżej tego poziomu, jakbym pływał pod wodą i wynurzał się co pewien czas, a później znowu coś mnie wciągało. Dla mnie było ogromnym wysiłkiem dotarcie do tego poziomu na powierzchni, który nazywa się normalnością. Mniej więcej tak to wyglądało.

Dalsza cześć artykułu w Onet.pl: znajdziesz TU